Strony

niedziela, 9 października 2016

Konkurs "Wspomnień czar"




Od dziś możecie brać udział w organizowanym przeze mnie konkursie, którego zwycięzca zgarnia całą pulę nagród! Roczna prenumerata magazynu English Matters oraz książka wydawnictwa Preston Publishing "Matura z angielskiego. To Ci się przyda. Środki językowe." 
mogą być Twoje już całkiem niebawem :) 

Zbliża się 14.10 - Dzień Edukacji Narodowej, nasze święto! 
Do tego właśnie dnia trwać będzie konkurs. 

Przed wzięciem udziału w konkursie proszę o zapoznanie się z jego regulaminem. 

Zasady konkursu „Wspomnień czar”

  1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga www. waytomasterenglish.blogspot.com oraz fanpage Funglish.
  2. Udział w konkursie mogą wziąć osoby, które ukończyły 16 lat.
  3. Konkurs trwa od godziny 10.30 dnia 09.10.2016, do godziny 23:59 dnia 14.10.2016.
  4. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do pięciu dni po zakończeniu konkursu na blogu waytomasterenglish.blogspot.com
  5. Konkurs polega na opisaniu, w komentarzu pod postem konkursowym, najzabawniejszego/najmilszego/najbardziej wzruszającego (to już od Was zależy) wspomnienia z nauczycielem w roli głównej. Jednak wspomnienie musi pochodzić z czasów, gdy to Wy zajmowaliście  uczniowską ławkę :)
  6. Każdy uczestnik ma prawo do jednego komentarza, tj. zgłoszenia.
  7. Zwycięzcą konkursu zostanie osoba, której komentarz uznam za najciekawszy. W wyborze pomagać będzie mi siostra, studentka pedagogiki wczesnoszkolnej oraz mama, również nauczycielka.
  8. Kolejność zgłoszeń oraz długość komentarza nie gra żadnej roli. Liczy się tylko treść.
  9. Nagrodami w konkursie jest roczna prenumerata magazynu English Matters ufundowana przez wydawnictwo Colorful Media, oraz książka Matura z angielskiego. To Ci się przyda,Środki językowe wraz z zestawem zakładek, której sponsorem jest wydawnictwo Preston Publishing. 
  10. Nagroda wysyłana jest tylko na terenie Polski.   

Proszę pamiętać, ale w komentarzu podać swoje imię oraz adres mailowy, przez który będę mogła skontaktować się z wygraną osobą! 

9 komentarzy:

  1. Moje najmilsze wspomnienie wiąże się z nauczycielem języka angielskiego, a to dlatego że w przystępny i zabawny sposób umiał przedstawić materiał oraz zmotywować do mówienia, to dzięki niemu chciałam się uczyć angielskiego i nawet zaczęłam myśleć o studiach językowych! Do dziś pamiętam jego dość zabawny wygląd - miał dosyć odstające uszy przez co niektórzy niezbyt pozytywnie mówili na niego kulfon oraz jego wadę zgryzu ... ;) Mimo to nie przeszkodziło mi to w nauce angielskiego i zdaniu matury rozszerzonej. Do dzisiaj uważam za wzór to jak prowadził lekcje i gdyby każdy miał takie podejście jak on wszyscy świetnie mówiliby po angielsku! A do tego za lekcje dodatkowe brał 10 zł za godzinę, chodziliśmy na lekcje w grupie czteroosobowej ale mimo to uważam, że stawka była niska, nawet jak na tamte czasy ;) (A wcale nie było to aż tak dawno, kilka lat temu zaledwie)..
    Magda
    piwko.magda@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Najśmieszniejsze wspomnienie jest związane z Panią od przyrody i "szukaniem wiosny" w pobliskim lesie. Była końcówka marca. Ktoś zauważył żabę, więc woła, że żaba. Pani na to "Żaba?! Niemożliwe o tej porze". Kręci się i kręci, w końcu staje na żabie, która ginie. W końcu nauczycielka ją zauważa i mówi: "Nie żyje. Przecież mówiłam, że za wcześnie dla żab!"

    kalarepka5@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje najzabawniejsze wspomnienie to wspomnienie z czasów gimnazjum. Moją wychowawczynią była matematyczka, której nie sposób było noe zauważyć i nie zapamiętać. Zawsze, ale to zawsze chodziła w długich spódnicach do samej ziemi i w szpilkach, nieważne czy upał czy trzaskający mróz ona zawsze chodziła w tych swoich kieckach. Dodatkowo używała tak silnych i charakterystycznych perfum, że kiedy szła korytarzem jeszcze dobrych kilka godzin utrzymywał się ich zapach i każdy wiedział że szła nasza wychowawczyni. Ale wracając do meritum i owych kiecek. Pewnego pięknego dnia na lekcji matematyki (tak by the way, była cudowną matematyczką i przy niej matematyka nie była czarną magią i udręką a wręcz przyjemnością) owa pani przechadzając się po klasie zaplątała się we własną kieckę i runęła jak długa. Cała klasa rżała ze śmiechu, a matematyca mało się nie spaliła ze wstydu :-D jest to jedno z najzabawniejsze i jednocześnie najmilszych wspomnień z czasów gimnazjalnych :-)
    Kasia
    kasiek718@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. 6. klasa podstawówki, historia. Wszyscy wsłuchani w panią C, która potrafiła zaczarować grupę swoimi magicznymi historiami. No i opowiada o jakimś świętym męczenniku, opowiada... i nagle dochodzi do trudnego momentu. "Bo wiecie dzieci, jak wam o tym powiem, to rodzice na skargę przyjdą". Oczywiście to tylko podsyciło naszą ciekawość i od razu wszyscy zbliżyliśmy twarze do biurka pani C. "Bo temu świętemu... to król obciął AAAAA, a potem jeszcze posolił!".
    No i teraz pytanie: "Ale proszę pani, co to jest to AAAA?".
    "Dowiecie się, jak dorośniecie".
    Szczerze mówiąc, to pytanie męczyło mnie przez kilka następnych lat, ale w końcu dowiedziałam się, przygotowując się do matury z historii. Niezły pani C. znalazła sposób, ale chyba nie powinna o takich rzeczach opowiadać dzieciom :D

    Nikola
    nikorin.tan@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja historia pokazuje jak trafiając na odpowiedniego nauczyciela można się odnaleźć w życiu.
    Byłam uczniem raczej na zasadzie zakuć, zdać, zapomnieć z lekcji w szkole wyniosłam mało,bo mówiąc szczerze wtedy mnie nie interesowały :)
    Po kilku latach człowiek troszkę zmądrzał i pomyślał, że warto coś z sobą zrobić-zapisałam się na kurs języka angielskiego. Od tamtej pory pokochałam język angielski za sprawą nauczycielki, która tam uczyła, nikt mnie nigdy tak nie podbudował i zmotywował tak jak ona. Niestety szkoła została zlikwidowana i musiałam się zapisać do innej i muszę powiedzieć, że miałam to szczęście ( w przeciągu 11 lat "przerobiłam" 4 nauczycieli) że każdy z nich był wspaniały, każdy pchał mnie do przodu i motywował, dzięki dwóm paniom zdałam egzamin językowy,bo we mnie wierzyły, a teraz najlepsze-dzięki egzaminowi dostałam się na studia pedagogiczne o kierunku edukacji elementarnej właśnie z językiem angielskim. Studia zaczynam za tydzień, kocham pracę z dziećmi i kocham język angielski, mam nadzieję, że w przyszłości sama zostanę czynnym nauczycielem a to wszystko dzięki właściwym osobom, które spotkałam na swojej drodze, pełnych pasji, kreatywności i uśmiechu. Moim mottem już na zawsze będzie "Ucz tak, jakbyś sam chciał być nauczany" Trzymajcie za mnie kciuki ;)
    Alicja
    alicja.g22@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam! Mam na imię Ewelina. Od szkoły podstawowej uczyłam się języka niemieckiego. Uczniowie nie chętnie uczą się niemieckiego, najczęściej kojarzymy ten język z wkuwaniem gramatyki, rodzajnikami der, die, das i nauką czasowników nieregularnych. W liceum przekonałam się, jak można zachęcać uczniów do nauki tego języka. Pani A wymagała dużo od nas, ale jednocześnie braliśmy udział w projektach, wymianie ze szkołą w Niemczech, zapraszaniem gości z Niemiec do szkoły, konkursami recytatorskimi. Pani A zachęcała nas do udziału w konkursach. Do tej pory pamiętam, kiedy wygrałam powiatową olimpiadę! To dzięki mojej nauczycielce uwierzyłam w siebie. Każdemu życzę takich nauczycieli. Nasza grupa języka niemieckiego była dość mała, nawiązaliśmy bliski kontakt. Mimo że Pani A nie była naszą wychowawczynią, interesowała się nami, poświęcała dużo swojej uwagi. To dzięki niej zdaliśmy wszyscy bardzo dobrze rozszerzoną maturę z języka niemieckiego.
    Każdemu uczniowi życzę nauczycieli z pasją, poświęcającym czas swoim uczniom i wierzącym w ich siły. Na początku pierwszej klasy nie do końca zgadzaliśmy się z tak duża ilością zadań domowych, kartkówek i sprawdzianów, jednak po jakimś czasie zrozumieliśmy, jak dobrze mieć wymagającego nauczyciela!
    Ewelina
    ewekas@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje wspomnienie ze szkolnej ławki jest związane z lekcją języka angielskiego. Klasa maturalna. Lekcja angielskiego w toku. Nagle rozlega się pukanie do drzwi, a chwilę potem do sali wkracza... mój przyjaciel (absolwent tego samego liceum), który przeprasza za przeszkodzenie w zajęciach i nie czekając na reakcję ze strony mojej nauczycielki, mówi: ,, Czy ja mogę zająć chwilkę Oli (czyli mnie)? Przed chwilą kupiłem krawat na studniówkę i muszę się jej koniecznie zapytać, czy ma on odpowiedni kolor. No wie Pani- musi pasować do jej sukienki...''. Po czym wyciąga wspomniany krawat z plecaka i prezentuje go przed całą klasą. Oczywiście reakcja mogła być tylko jedna: wszyscy, z moją nauczycielką na czele, zaczęli się donośnie śmiać. Na szczęście Pani z angielskiego zawsze była przyjaźnie nastawiona do uczniów, toteż zdecydowała się poświęcić parę minut lekcji na ,,dopasowanie'' krawata do mojej kreacji. Miałam przy sobie telefon komórkowy, na którym miałam zapisane zdjęcie sukienki studniówkowej, więc łatwo mogliśmy wszyscy sprawdzić, jak krawat zakupiony przez mojego przyjaciela pasuje do jej koloru. Ponieważ głosy były podzielone, Pani zorganizowała krótką debatę, podczas której każdy miał wyrazić swoją opinię. Oczywiście zrobiła to po angielsku, więc jednocześnie mogliśmy przećwiczyć słownictwo związane z ubiorem oraz wyrażaniem swojego zdania :) A że kobiety bywają bardzo niezdecydowane- a ja do takich właśnie należę- byłam niezmiernie wdzięczna mojej nauczycielce, że ,,zorganizowała'' mi pomoc w podjęciu decyzji! Pewnie taka rozterka, jak wybór odcienia i fasonu krawata może wydawać się błaha, ale w końcu studniówkę ma się tylko raz w życiu :) All in all, po pewnym czasie udało nam się wspólnie podjąć decyzję i mój przyjaciel odetchnął z ulgą. Znajomi z klasy po części też, ale raczej z tego powodu, że minęła spora część angielskiego i nie trzeba było męczyć się z zaplanowanymi na ten dzień zadaniami gramatycznymi. Dwa miesiące później odbyła się studniówka. Dzień ten (a właściwie wieczór) był wyjątkowy i stał się najpiękniejszym w moim życiu. Dlaczego? Teraz często się śmieję, że moja studniówka była niczym z amerykańskiego filmu: rozpoczął się bowiem wtedy mój związek z najcudowniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam i z którym spędzę resztę życia... Tak! To właśnie ten ,,zagubiony przyjaciel z krawatem'' wyznał mi wtedy miłość i powiedział, że nie wyobraża sobie beze mnie przyszłości. A że i ja już od pewnego czasu czułam do niego to samo, jego słowa spotkały się z oczywistą reakcją :) Moja nauczycielka angielskiego, która jak większość belfrów przyszła na zabawę studniówkową, bacznie się nam przyglądała przez całą imprezę i za każdym razem, gdy jej i nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechała się do nas szeroko. Cóż, nie można jej odmówić wkładu w powodzenia tego dnia. Kto wie, jaki byłby mój nastrój, gdybym zobaczyła swojego (jeszcze wtedy) przyjaciela w nieodpowiednim stroju :) Jak się później dowiedziałam, Pani od angielskiego już podczas studniówki opowiedziała gronu pedagogicznemu, jaka się jej przytrafiła kilka miesięcy wcześniej niecodzienna sytuacja, kiedy to podczas lekcji pomagała dobierać krawat mojego wybranka do kreacji. I tym oto sposobem kilka dni po zabawie studniówkowej po szkole zaczęła krążyć anegdotka ze mną, z krawatem i z moim (już wtedy) chłopakiem w roli głównej :) Swoją drogą, całkiem niedawno mój chłopak przyznał się, że naprawdę się bał, że jeśli nie spodoba mi się jego ubiór podczas studniówki, odrzucę jego uczucia. I właśnie z tego powodu zdecydował się wtedy wkroczyć na moją lekcję angielskiego. So now we are...TIED together forever; and probably all of that happened thanks to my English teacher! :)

    Ola

    olkawanat1@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje wspomnienie kojarzy się z moją nauczycielką angielskiego w gimnazjum. W podstawówce nie bardzo ogarniałam o co w angielskim chodzi i moje oceny nie zawsze były najlepsze, jednak kiedy poszłam do gimnazjum wydarzyło się coś co zmieniło moje podejscie do nauki języka. Nowa nauczycielka angielskiego miała na imię Agnieszka, była młodą i bardzo energetyczną osobą. Gdy dowiedziała się, że to ona ma stworzyć akademię z okazji walentynek, od razu przystapiła do pracy. Szukała dziewczyny która miałaby zaśpiewać piosenkę po angielsku (była to piosenka I love you - Celine Dion), i trochę przez koleżankę zostałam wrobiona w tę rolę. Przygotowania trwały całą zimę, na występie miałam okazję zaśpiewać przy całej szkole mając za wsparcie zespół muzyczny chłopaków z liceum :) Gdy uczyłam się piosenki, uświadomiłam sobie, że coraz bardziej lubię ten język i utwory anglojęzyczne. Zaczęłam ich namiętnie słuchać i uczyć się słów. Kilka lat później, będąc już na studiach anglojęzycznych, wróciłam do swojego gimnazjum by pod opieką mojej dawnej nauczycielki odbyć praktyki nauczycielskie - wciąż była tą samą, pełną energii młodą osobą którą pamiętałam z gimnazjum. :)

    Magdalena Jesionowska
    magda.j2012@gmail.com

    OdpowiedzUsuń